poniedziałek, 11 lutego 2013

Zabawy z maluchem cz. I

…czyli co my właściwie porabiamy w ciągu dnia. Tym samym, w co można bawić się z 11-miesięcznym maluchem.

Tor przeszkód
Układamy tor przeszkód z różnych elementów wyposażenia czyt. foteli, poduszek, kocy itp. U nas póki co króluje sofa. W Zosi rozłożona sofa wywołuje żądzę demolki. Wdrapuje się na górę i zaczyna zrzucać wszystko, co napotka na swojej drodze. Następnie przystępuje do zabawy. Zrzuca jakiś wybrany wcześniej przedmiot (najczęściej drewniany klocek lub piłkę) z najwyższego pułapu i czeka na odgłos uderzenia o podłogę, który wywołuje w niej niepohamowaną radość i satysfakcję. Następnie czeka, aż mama poda jej ów przedmiot. Czynność powtarzana jest wielokrotnie, aż dziecię się znudzi. Należy tutaj nadmienić, że Zosia opanowała do tej pory wyłącznie rzut w tył, co znacząco wydłuża zabawę.

Gazety
A dokładniej ich rwanie. Zaczyna się niewinnie od przeglądania prasy, a kończy na grubszej akcji. Widok po jednej z nich. 
Książki
Książki to druga miłość Zosi. O pierwszej tu. Zosia uwielbia przeglądać wszelkie papierowe wyroby. Codziennie rano w czasie porannej gimnastyki rodziców,  udaje się do swojej półki z książeczkami i zaczyna poranną lekturę. Wyciąga po kolei wszystkie książki, aż napotka na pozycję, która ją szczególnie zainteresuje. Następnie przystępuje do jej wertowania od prawej  do lewej. Zosia bowiem uważa, że książki powinno się czytać od końca. Na razie nie widzę potrzeby uświadomienia jej, że odwrotnie byłoby wygodniej. Ponadto wypadałoby wspomnieć o tym, że miłość Zosi dojrzewa. Tekturowe książki dla maluchów poszły w odstawkę i dziecię chodzi po mieszkaniu w poszukiwaniu literatury ambitniejszej. A jak już taką znajdzie to zaczyna ją z namiętnością wertować przez co najmniej 10 minut.

Lustro
Lustro najlepszy przyjaciel Zosi. Zosia uwielbia swoje odbicie. Nie jestem na 100 % pewna, czy ona zdaje sobie sprawę, że to ona. W każdym razie jednym z punktów dnia jest wędrówka do lustra w przedpokoju. Z racji rozmiarów i ciężaru jego dotykanie jest zabronione. Dla Zosi jednak to nie problem. Nie wiem, jak ona to sobie wykombinowała, ale potrafi wstać przytrzymując się wyłącznie ściany. A jak już ujrzy swe oblicze… to wtedy zaczynają się uśmiechy, gadanie, pukanie itp.

Finger food
Może nie do końca jest to zabawa, ale na pewno bardzo dobrze wpływa na rozwój manualny. Ostatnio Zosia regularnie dostaje część posiłków do rączki. Jak to wygląda? Mama nakłada do miseczki uprzednio przygotowane na parze warzywa, a Zosia przystępuje do akcji. Najpierw musi wszystko dokładnie obejrzeć i wymacać. Następnie rozpoczyna się konsumpcja. Zaczyna się od degustacji każdego warzywa. Jak jakieś Zosi podpasuje to zjada je bez zajęknięcia, jak nie to wyjmuje z miseczki i odkłada z boku.

cdn.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz