niedziela, 2 czerwca 2013

Dzień Dziecka, czyli Dzień Majsterkowicza

Niestety pogoda wczoraj nie dopisała, więc o żadnych atrakcjach na powietrzu nie mogło być mowy. Mama jednak nie byłaby Mamą, gdyby nie wymusiła na Tacie sobotniej wyprawy do sklepu. Okazja szczególna, więc długo nie trzeba było prosić. Tym bardziej, że cel był wiadomy. Prezenty i to nie byle jakie. Rodzice postanowili z okazji dnia dziecka kupić Zosi "usamodzielniacze". I tak w łazience pojawił się schodek, żeby Zosia mogła rozpocząć naukę mycia rąk, a w pokoju biurko i krzesło, żeby mogła oddać się sztukom plastycznym. Nie ma to jak świętować dzień dziecka krokiem w dorosłość. To jeszcze nie wszystko. Tata wykorzystał biedne Dziecko do montowania mebelków. Praca nieletnich podobno karalna, a u nas rozbój w biały dzień i do tego tak szczególny. Aż boję się myśleć do czego posunął się pod moją nieobecność. Wiem tylko, że duży pokój lśnił... Podejrzana sprawa...

 
Dyskusja z Tatą.


Przymiarki do ostatniej śruby.

Sprawdzenie dziurki.

Sprawdzenie śruby.

I gotowe. Prościzna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz