poniedziałek, 29 lipca 2013

Muzyczny dom ludzików

Radość wielka nastała w rodzinie, bo Tata w końcu zdecydował jaki soundbar chce kupić do salonu.
Wybierał pół roku i już powoli zaczęłyśmy z Zosią tracić nadzieję. Na szczęście Tata zebrał się w sobie i jest. Możemy słuchać muzyki w jakości super hiper hd itp. Zosia nie byłaby sobą, gdyby nowego sprzętu nie zbadała wzdłuż i wszerz. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dziurka w głośniku basowym. Zosia uznała, że jest ona zbędna do odtwarzania muzyki i postanowiła ją wykorzystać do swoich celów. A było to tak.

Tata kończył remont biblioteki, mama sprzątała kuchnię, a Zosia nadzwyczaj cicho bawiła sie w swoim kącie. Nagle słychać pełne satysfakcji  "aha" wydobywające się z ust Zosi. Mama pędzi co sił w nogach, bo wie, że coś jest na rzeczy. Patrzy. A tam dziura z głośnika zatkana klockami Duplo. Zosia próbuję jeszcze wcisnąć gumową owcę. Pomimo że zmieściła tylko głowę, była bardzo zadowolona ze swojego wyczynu.
Owca, kwiatek, ludzik. Koniec. Pytanie do Taty: "Może na razie zakleimy?". Tata: "Nie, nie można." Mama przekręca głośnik tak żeby nie było dostępu do dziury i wraca do sprzątania. 15 minut, 30 minut, godzina. Ponownie okrzyk radości wydobywa się z piersi Zosi. Mama woła: "Tata sprawdź szybko, co przeskrobała." Tata biegnie. Co widzi? Zosia jakimś cudem przekręciła sobie głośnik i znowu naupychała do środka klocków. Niestety, tym razem problem okazał się trudniejszy do rozwiązania bo coś wpadło do środka. Mama, specjalistka od trudnych zadań, zabrała się do pracy. Machała, machala i wymachała. Mięso Duplo. Niestety to jeszcze nie koniec. W głośniku utknął jeszcze ludek. Tata lekko zirytowany, Mama lekko zrezygnowana. Musi się udać. Szczotka do butelek, szpikulec do fondue, szczypce do grilla i do roboty.Te ostatnie okazały się wybawieniem. Operacja nie była łatwa. Machanie kolumną na lewo i prawo. Kilka prób złapania ludka za głowę. W końcu sukces. Mama trzyma, Tata wytrząsa. Po operacji zadowolony mówi do Zosi: "Masz szczęście". Mama: "Sprawdź czy na pewno wszystko". Tata trzęsie kolumną i ... niestety. Nadal grzechocze. Szybkie wybadanie sprawy. Ludek. Tata zdenerwowany idzie złorzeczyć do biblioteki i odgraża się, że wyrzuci wszystkie ludki przez balkon. Najpierw jednak trzeba je wyjąć. Znowu machanie, ruszanie, przepychanie, wyciąganie. Po 15 minutach udało się. Zosia na pytanie czy ma coś do dodania z uśmiechem przyniosła kolejnego ludzika. Tata stwierdził, że więcej nerwów kosztuje go wydobywanie klocków z głośnika niż brak basów i zakleił dziurę taśmą. Zosia próbowała oczywiście przy tym majstrować, ale po kilku minutach na szczęście zezygnowała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz