wtorek, 8 października 2013

19 miesięcy

W niedzielę minęło 19 miesięcy, odkąd Zosia jest z nami. Czas leci nieubłagalnie. Zosia tak szybko rośnie i rozwija się, że nie nadążam pisać o wszystkich jej postępach. Z resztą dużo jej "osiągnięć" uświadamiam sobie po jakimś czasie. Wiele rzeczy odkrywa i uczy się po kryjomu, a później zaskakuje nas swoją wiedzą i umiejętnościami. Tak było, na przykład, z klockami do nawlekania. Dałam jej na początku tygodnia na próbę komplet literek do nawlekania. Na początku nie szło jej zbyt dobrze. Myślałam, że może jest jeszcze za mała. W końcu na zabawce napisane 3+. A dzisiaj Zosia zupełnie mnie zaskoczyła. Siadła i ponawlekała wszystkie literki na sznurek. Nie mam pojęcia kiedy się tego nauczyła, bo nie zauważyłam, żeby nad tym intensywnie ćwiczyła.

Podobnie było z używaniem łyżki, widelca i piciem ze szklanki. Pokazała, że chce. Dostała do ręki i okazało się, że umie. Z widelcem jeszcze musimy trochę poćwiczyć, bo nie zawsze uda się szybko nabić jedzenie, ale myślę, że i tak jest super. Dzisiaj sama zjadła widelcem całą miskę makaronu z brokułami.

Zosia uwielbia się stroić. Chodzi po mieszkaniu i wyszukuje różne części garderoby, po czym je na siebie "zakłada". Szczególnym uwielbieniem darzy kapelusze, okulary, chustki i buty. Zakłada je na siebie, biegnie do lustra, stroi miny, kręci się w koło i wydaje okrzyki zachwytu. Jest przy tym bardzo łasa na komplementy. Na każde stwierdzenie "Zosiu, jak ty pięknie wyglądasz" udaje zawstydzoną, po czym szczerzy się od ucha do ucha i dumnie paraduje jak modelka po wybiegu. Zosia ma dość innowacyjny sposób zakładania apaszki. Wsuwa ją sobie pod brodę i chodzi ze spuszczoną głową. Jakakolwiek próba zawiązania jej chustki z tyłu kończy się awanturą.

Ostatnio w kręgu zainteresowań Zosi są wszelkie wyroby apple'a, książki (szczególnie Baju-Bajki, o których pisałam tu), zabawki z serii Czuczu (zagadki i pakiety geometryczne), ciastolina, kredki i pluszaki. I tu kilka podziękowań. Cioci Justynie i wujkowi Kubie za zaopatrzenie nas w tonę ciastoliny, babci Mirze za geometryczne komplety Czuczu i cioci Mai za Prosiaczka. Ciągle w użyciu. Podziubana ciastolina jest wszędzie. Na łóżku, pod stołem, na body, na skarpecie Taty, w łóżku, w pieluchach. Dosłownie wszędzie. Ale cóż zrobić. Trzeba ćwiczyć małą motorykę. Powoli zaczyna się fascynacja naklejkami, więc będziemy musieli zaopatrzyć się w odpowiednie książeczki. Wszelkie naklejki przyjmiemy z otwartymi rękami. Powoli przymierzamy się do nożyczek, dziurkaczy i stempelków. Próbowałyśmy stemplowanie korkiem, ale nie szło zbyt dobrze. Spróbujemy z prawdziwymi stempelkami po powrocie z Polski.

W poprzednim tygodniu nie udało nam się zbyt dużo zrobić, bo było mało czasu. W środę przygotowywałam dzieciom warsztaty. W sobotę byliśmy w Paryżu kupować kreacje na wesele cioci Magdy i wujka Tomka. W sumie żyjemy już wyjazdem do Polski, więc ciężko zabrać się za coś konkretnego. Stwierdziłam, że pouczymy się kolorów (przygotowałam karty do pobrania tu) i popracujemy nad małą motoryką. Zosi najbardziej spodobał się pomysł odciskania przedmiotów w ciastolinie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz