środa, 10 grudnia 2014

Co babcia i dziadek śpiewali kiedy byli mali

Na książkę trafiłam zupełnie przypadkowo. W czasie ostatniego pobytu w Polsce szukałam prezentów dla Zosi i Taty, żeby wynagrodzić im moją nieobecność. Przez przypadek wpadła mi w ręce książka "Co babcia i dziadek śpiewali kiedy byli mali" opracowana przez Katarzynę Zachwatowicz-Jasieńską. Upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu. W dodatku bardzo smaczne. :)

"Co babcia i dziadek śpiewali kiedy byli mali" to śpiewnik zawierający 51 piosenek dla młodych i ... tych starszych. Podróż sentymentalna do lat młodości naszej, naszych rodziców, a nawet naszych babć i dziadków. Ilustracje, rzecz gustu, mi się podobają i dodają moi zdaniem klimatu z dawnych lat. Co dla nas najważniejsze, do każdej piosenki dołączony jest zapis nutowy na głos i fortepian oraz chwyty gitarowe. O ile gitary nie mamy, o tyle za akompaniament fortepianowy możemy zaręczyć. Jest zrobiony na bardzo przyzwoitym poziomie, a jednocześnie na tyle prosty, że może i Mama kiedyś się nauczy. Na konkurs kompozytorski może by się nie nadawał, ale nie jest to zwyczajne basso continuo czy inne umcy-umcy. Mamy inne wydania piosenek dziecięcych z nutami na fortepian i to jest chyba najlepsze. Przy niektórych piosenkach jest również instrukcja pokazywania.

Do książki załączone są dwie płyty - z wersją instrumentalną i ze śpiewem. Podoba mi się, że na płycie śpiewają wykształceni muzycy operowi. Dla kogoś nieprzyzwyczajonego do myzyki klasycznej może być początkowo trudne do przełknięcia. ;) Można takiego sposobu śpiewania nie lubić - na pewno da się przyzwyczaić. Zosi bardzo sie podoba jak śpiewają "pan i pani", a to najważniejsze. Dzięki temu Zosia uczy się śpiewać poprawnie (nagrania piosenek w wykonaniu dzieci często pozostawiają wiele do życzenia... bardzo wiele) i słucha muzyki, a nie jakiejś współczesnej discołupanki.

Dodatkowym atutem płyty są komentarze do wybranych utworów czytane przez Ksawerego Jasieńskiego, którego zjawiskowy głos znamy wszyscy, jeśli nie z dziesiątków filmów dokumentalnych, to z komunikatów warszawskiego metra.

Więcej o książce i fragmenty piosenek znajdziecie na stronie wydawnictwa - klik.

Nie ma ostatnio dnia żeby Zosia nie przybiegła z prośbą: "Mamo, włącz piosenki co pani i pan śpiewają." Włączam i dziecko na pół godziny mam z głowy. :) Pół godziny kocich ruchów, kręcenia się w kółko i śpiewania.


wtorek, 9 grudnia 2014

Kiddystarter - na ratunek zajętym rodzicom

Brak czasu nie będzie już wymówką przed wprowadzeniem globalnego czytania. :)

Nie ukrywam, że z czasem było u mnie ostatnio krucho. Pewnie w dużej mierze wynika to ze słabego nim zarządzania i odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę. Zostawmy jednak moje problemy samoorganizacyjne, a wróćmy do kwestii Zosinej edukacji.

Globalne czytanie nam się ostatnio troszeczkę "rozmywa". Bynajmniej nie chodzi tu o brak chęci, tylko o ten brak organizacji i czasu. Z pomocą przyszły nam aplikacje na ipada. (Nie, nie namawiam do zaprzestania tradycyjnego czytania globalnego. Raczej proponuję pomoc dla tych bardziej zapracowanych). Od razu uprzedzam, że całą historię o szkodliwości tabletów, telefonów i wszelkiego typu ekranów znam. Wiem również, że prędzej czy później dzieci dobiorą się do tego typu technologii i może lepiej pokazać, że można ich używać z korzyścią dla rozwoju, a nie tylko dla rozrywki (czasami strasznie płytkiej).

Kilka miesięcy temu ściągnęliśmy Zosi program do globalnego czytania Kiddystarter "Moje słowa". Spotkało mnie całkiem miłe zaskoczenie. Program ma kilka wad: dziwny głos lektorki - prawdopodobnie syntezator mowy typu "Iwona", dość trudne słowa na początek, brak możliwości wpływu rodzica na szybkość i liczbę wyświetlanych wyrazów. Zosi nie przeszkadzało to jednak w zabawie i robieniu postępów. Pozytywy? Właściwa czcionka, łatwość obsługi i quiz, dzięki któremu w nienachalny sposób można sprawdzić opanowany materiał. I oczywiście najważniejsze. Program działa. Zosia rzeczywiście opanowała nowe wyrazy i potrafiła je przeczytać i wskazać w książce. 

Niedawno pojawiła się nowa odsłona programu Kiddy Reader. Trochę mnie niestety rozczarowała. Na pewno na plus jest dodanie obrazków, dzięki którym mamy pewność, że dziecko rozumie dany wyraz, możliwość regulacji odtwarzania i wprowadzenie bardziej przystępnych wyrazów, ale .... Lektorami są dzieci, które czasami czytają tak niewyraźnie, że gdybym nie widziała wyrazu, to nie wiedziałabym o co chodzi. Niestety może to spowodować złe zapamiętanie wyrazu (wolałam Iwonkę ;)), np. Zosia przez kilka dni uparcie przekonywała mnie, że dziewczynka mówi "buki" a nie "buty". Na szczęście znała wyraz wcześniej i tylko się przekomarzała . W przypadku dzieci, które zetknęły się z danym wyrazem pierwszy raz, może to być problem. Zrezygnowano z najlepszej części poprzedniej wersji - quizu, zastępując go nowym, który polega na odczytaniu wyrazu i porównaniu jego znaczenia z pokazującym się za chwilę obrazkiem. Do tego wprowadzono jakieś nagrody i trofea, które według mnie nic nie wnoszą.


W obu programach brakuje mi gier utrwalających poznane wyrazy. Dziwi mnie, że na rynku polskim powstaje tak mało aplikacji do nauki czytania. Można byłoby stworzyć naprawdę świetne programy, a tym czasem ciągle tworzone są kolejne puzzle, kolorowanki i pstrykanki.


Jak mogłyby wyglądać przykładowe gry:
http://superklasa123.blogspot.ch/p/nauka-czytania - czytanie globalne - zadanie Pani Beaty Skrzypiec
http://swierczek.biz/czytacz/ - dobry pomysł, ale trzeba byłoby go trochę zmodyfikować.

 Programy są dostępne w kilku wersjach językowych. Więcej na: kiddystarter.pl

Moje słowa:


Kiddy Reader:



czwartek, 13 listopada 2014

Konkurs z nagrodami: Wietrzymy biblioteczkę

Chcemy się z Wami podzielić kilkoma pozycjami, które mają bardzo duże wzięcie wśród najmłodszych. Niestety Zosi nie przypadły do gustu. Przeleżały na półce prawie rok. Zainteresowanie zerowe. Wszelkie próby czytania kończyły się na stronie tytułowej. Zatem, zamiast obserwować jak się kurzą, wolimy je oddać w świat, aby cieszyły oko innych. Dzięki temu zrobi się miejsce na nowości. ;)

Do wygrania poniższe książki. Bardziej leżakowane niż używane (każda była przeczytana może dwa razy). W bardzo dobrym stanie. Na mikołajki jak znalazł. ;)

1.
2.

3.



4.



5.

6. Świetna pozycja. Oddajemy, bo mamy dwie. :)

7.


Co trzeba zrobić aby wygrać? 

1. W komentarzu pod postem napiszcie, którą pozycję chcielibyście dostać (max. trzy numery). Dla każdej książki będzie oddzielne losowanie, aby zwycięzców było jak najwięcej. :)
2. W tym samym komentarzu odpowiedzcie na pytanie konkursowe, które brzmi: Jaką pozycją powinniśmy uzupełnić lukę na półce po rozdaniu powyższych książek?
3. Udostępnijcie informację o konkursie na fb lub google.
4. Będzie nam miło jak polubicie nas na fb.

Konkurs trwa tylko tydzień. Wyniki zostaną ogłoszone w przyszły piątek rano (21.11).

AKTUALIZACJA:

Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w konkursie i przepraszam za lekki poślizg w wynikach.

A oto i zwycięzcy:
1. Biesy dwa - Pan Pierdziołka spadł ze stołka
2. Gosia - Tominowo - Nowe fikołki pana Pierdziołki
3. dominika p - Naciśnij mnie
4. Ania - Turlututu
5. Matka Polka - Basia i telewizor - Anatomia już do nas jedzie :)
6. ach! - Detektyw Przyrody
7. Lucyna Kozłowska - Cyferki

Zwycięzcom serdecznie gratuluję. Prześlijcie mi proszę adres do wysyłki na zosiamosiablog@gmail.com. Resztę zapewniam, że to nie ostatni tego typu konkurs. Mam nadzieję, że będziecie do nas zaglądać. :)

wtorek, 11 listopada 2014

Godło Najjaśniejszej Rzeczypospolitej

Z okazji 11 listopada wykonałyśmy godło Polski. Powycinałam wszystkie potrzebne elementy, a Zosia odpowiednio je poprzyklejała.


Potrzebne materiały:
- tarcza wycięta z czerwonego papieru
- orzeł wycięty z kolorwanki
- korona wycięta ze złotego papieru
- piórka pocięte na kawałki
- klej

Jak zrobić? 
Odpowiednio ze sobą posklejać, tak aby wyszedł twór podobny do Orła Białego. :)

Dodatkowo postanowiłam nauczyć Zosię hymnu Polski. Załapała go szybciej niż mogłam się tego spodziewać. W zasadzie po kilku odśpiewaniach zaczęła sama intonować pierwsza zwrotkę i refren. Pamięć ma rewelacyjną - szczególnie muzyczną. Wszystkie piosenki zapamiętuje w mig. Próbka jej niepodległościowych umiejętności wokalnych poniżej. :) 



(link dla Komórkowców - z pozdrowieniami dla wujka Kuby ;): http://youtu.be/iCKTRQxKBQI)

sobota, 1 listopada 2014

Jesienne drzewko z rolki

Jedno drzewko z rolki już robiłyśmy (zainteresowanych zapraszam tu). Tym razem drzewko jesienne - w sam raz dla 2-3 latka.W ubiegłym roku układałyśmy, przy okazji omawiania drzewa, "liściaste bukiety" w kubeczku (post tu). Tym razem zaproponowałam Zosi bardziej zaawansowaną wersję zabawy.


Potrzebne materiały: 
- rolka po papierze toaletowym
- jesienne liście
- brązowa farba i pędzel
- plastelina - brązowa lub w innych jesiennych kolorach
- kawałek tekturki na podstawkę


Jak zrobić?
 Rolkę malujemy na brązowo i zostawiamy do wyschnięcia.


Na kawałku tekturki rozgniatamy plastelinę i umieszczamy na niej pomalowaną rolkę.


Układamy bukiet z liści. Gotowe.


środa, 29 października 2014

Rany Julek, czyli Tuwima ciąg dalszy

Kolejny post z cyklu "Przygody z książką" i obiecana kontynuacja poniedziałkowego wpisu - Polska Tuwima.

Julian Tuwim wielkim poetą był! (radzę nie zaprzeczać :)) Jego twórczość, chcąc nie chcąc, znają mali i duzi. Od jego wierszy nie da się uciec. I bardzo dobrze! Bo cóż to byłoby za życie bez Tuwimowskiej "Lokomotywy" czy "Słonia Trąbalskiego".

Kiedy wyszła na rynek książka "Rany Julek! O tym, jak Julian Tuwim został poetą" Agnieszki Frączek wiedziałam, że trafi do naszej biblioteczki. Pełna humoru i pasji historia dzieciństwa Juliana Tuwima, która w cudowny sposób przybliża dzieciom postać pisarza. Historia nie byle jaka, bo pełna "bzików", przygód i łobuzerstwa. W sam raz dla małego Czytelnika. ;)

I jeszcze najlepsze jakie słyszałam do tej pory podsumowanie twórczości Tuwima:
"... że choćby przyszło tysiąc pisarzy
i każdy tysiąc strof by wysmażył,
i każdy nie wiem jak się nadymał,
nikt nie dogoni Julka Tuwima."
Nic dodać nic ująć...


Wydań wierszy Tuwima jest mnóstwo. Każdy może wybrać coś dla siebie. Jednak niektóre wydania szczególnie zapadają w pamięć. Jednym z nich jest zbiór wierszy ilustrowany przez Jana Marcina Szancera. Podejrzewam, że każdy chociaż raz spotkał się z tą charakterystyczną okładką. Książkę kupiliśmy jeszcze zanim Zosia pojawiła się na świecie - z sentymentu. Okazało się, że przyda się szybciej niż się tego spodziewaliśmy. ;)

Większość "wiekowych" osób kojarzy zapewne jeszcze dwie pozycje: "Pan Maluśkiewicz i wieloryb" z ilustracjami Bogdana Butenki i "W aeroplanie" z serii "Poczytaj mi mamo".

Niektóre książki są ponadczasowe. Ilustracje Jana Marcina Szancera, Bogdana Butenki i Mirosława Tokarczyka tak jak cieszyły nas w dzieciństwie, tak teraz cieszą Zosię.


poniedziałek, 27 października 2014

Polska Tuwima

Kolejna odsłona "Dziecka na Warsztat". Tym razem wybieramy się w podróż do Polski, śladami wybitnego poety Juliana Tuwima. O Tuwimie pisałam niejednokrotnie. Dla przypomnienia: Ptasie radio, Lokomotywa, Piosenki nie tylko dla dzieci. Od razu zapowiadam, że nie będzie to ostatni post na jego temat - kontynuacja już w środę. :)

Na warsztat wzięłyśmy wiersz "W aeroplanie". Treści chyba nie muszę przytaczać. Chyba każdy chociaż raz słyszał historię podróży lotniczej babci i zwariowanej kurki. Zrobiłyśmy dzisiaj mały pokaz do słów wiersza. Stworzyłyśmy Polskę z lotu ptaka w oparciu o opis poety.

W czasie drzemki Zosi przygotowałam wszystkie potrzebne materiały. Kiedy tylko się zbudziła, zaprosiłam ją do zabawy. Na początku podeszła do wszystkiego trochę niepewnie, później rozkręciła się na dobre.

"Na dół popatrzyły,
Dziwy zobaczyły:

Wielkie góry - jak kupki piasku,
Wielkie drzewa - jak krzaczki w lasku,
Rzeki - srebrne wstążeczki,
Łąki - zielone chusteczki,
Domy - klocki drewniane,
Pola - kratki malowane,
Jeziora - jak donice,
Pociągi - jak gąsienice,
Ludzie - jak mrówki,

Krowy - jak boże krówki,
A kurek to nawet nie widać."
(za: http://wiersze-tuwim.blogspot.ch/ )

Na podłodze rozłożyłam papier (u nas dwa pasy z rulonu z Ikei) i okleiłam taśmą malarską, żeby się nie przemieszczał. Narysowałam kontury Polski. Następnie przygotowałam:
- góry z masy plastycznej - do mąki dodałam oliwki dla dzieci (można wykorzystać każdą inną - najlepiej piasek kinetyczny)
- drzewka - elementy warzyw z Ikei
- rzeki - srebrna wstążka
- łąki - zielona bibuła (w oryginale zielone chusteczki)
- domy - drewniane klocki
- pola - pomalowane kratki
- jeziora - słoiczki z zabarwioną wodą (użycie donic jest dla mnie niezrozumiałe ;) prawdopodobnie chodziło o zgodność rymu)
- pociągi - ciastolinowe gąsienice
- ludzie - pomponowe mrówki bez nóżek (na szczeście Zosia nie miała problemów z zaakceptowaniem ich :))
- krowy - drewniane biedronki

Na ścianie zawisł księżyc z "przymrużonym ślipiem". Ze względu na jego urodę postanowiłam nie upubliczniać jego wizerunku. Miałyśmy wykonać aeroplan z babcią i kurką, ale tata ostatnio skrupulatnie wyrzuca wszystkie rolki po papierze toaletowym. W związku z tym, wykorzystałyśmy gotowy samolot z królikiem.

Na początku było kilka słów wyjaśnienia (wątpię, żeby Zosia coś zrozumiała ;)). Następnie zobrazowałyśmy sobie wiersz i ... nastąpiła swobodna zabawa. Zosia na koniec zapytała, czy jeszcze się tak pobawimy. Chyba jej się podobało. :)


Zobaczcie co przygotowały inne blogi biorące udział w zabawie.


 
 

piątek, 24 października 2014

Estoublon

Na chwilę wracamy do Prowansji, w której niedawno spędzaliśmy weekend. Oprócz Awinionu (post tu) odwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce - Chateau d'Estoublon. Miejsce-marzenie, w którym mogłabym spędzić całe życie bez potrzeby ruszania się gdziekolwiek.

Skąd dowiedzieliśmy się o tym miejscu? Pośrednio ze sklepu spożywczego. :) Przez cały zeszły rok zajadaliśmy się produkowaną tam oliwą. Skoro byliśmy tak blisko, musieliśmy pojechać i zobaczyć na własne oczy, gdzie produkuje się przepyszną Grossane.

To co zastaliśmy na miejscu przeszło nasze najśmielsze wyobrażenia - zameczek (niestety fasada w remoncie), klimatyczne budynki z restauracją, świetnie zaopatrzonym w wykwintne artykuły spożywcze sklepikiem, concept store, kapliczka i cały kompleks gospodarczy z tłocznią oliwy i winiarnią. Wszystko pięknie odrestaurowane, zadbane, wręcz idealne. Do tego wytyczony szlak, który pozwala poznać teren, na którym uprawia się oliwki i winogrona wykorzystywane do produkcji. Teren malowniczy - pagórkowaty, w oddali rozpościerają się góry, zieleń, las, cisza, spokój, a dookoła pełno drzewek oliwnych i winorośli w różnych odmianach. Po prostu raj na ziemi. Mam nadzieję, że zdjęcia chociaż odrobinę przybliżą Wam klimat.

PS. Niedziela to dzień jajek Kinder. Zosia nie rozstaje się z nimi na krok. Wyszedł nam niezamierzony product placement. :)